wtorek, 16 sierpnia 2016

Jestem dziś zła! Zła do kości! Zła do szpiku! Złość bucha ze mnie! Głupia, koperkowa rozmowa w pracy przerodziła się w gorącą dyskusję, w której chyba nikogo nie przekonałam do swoich poglądów. Nie chodziło HIV, ale o postawy ludzi. Koleżanka opowiadała o historii swojej znajomej, która zakaziła się HPV i chlamydią. Zakaziła się od chłopaka, z którym spotykała się jakieś 2-3 tygodnie. Wakacyjne zauroczenie i wielka namiętność, a potem święte oburzenie, że zakaził, że powinien pomyśleć, że jest nieodpowiedzialny! A ONA? Dlaczego odpowiedzialność za bezpieczny kontakt seksualny zawsze przypisuje się tej drugiej stronie? Tej, która zakaziła. Usłyszałam, że ona się w nim zakochała, że ufała, że wyglądał na porządnego. Co ma choroba do bycia porządnym? Tego nie wiem, chociaż koleżanki tłumaczyły mi, że skoro jest chory, to pewnie wcześniej miał wiele kontaktów seksualnych. Zapytałam jak często tamta znajoma ma takie przygody. Zostałam ofuknięta, że to co innego i że wcale nie tak często. On przecież też mógł wcześniej mieć tylko jedną "miłość". Znowu mnie ofuknięto, z góry zakładając, że na pewno nie. Zapytałam czy w łóżku były dwie rozumne istoty i czy obie mogły pomyśleć o zabezpieczeniu. Znowu argumentem był tylko komentarz, że bronię faceta! Właśnie NIE! Bronię KOBIET! Kobiet, które myślą, że ktoś zadba o nie zamiast ich samych! Które już po pierwszej randce nie traktują związku jako przygodny, a więc bezpieczny! Zresztą mężczyzn też to dotyczy!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz