piątek, 28 października 2016

Za nami Seminarium Kobiet (było cudownie!), a przed nami spotkanie w przyszła sobotę. A mi jakoś ciężko na duszy. Wczoraj na dyżurze w Stowarzyszeniu rozmawiałam z kobietą, która była bardzo wkurzona. Będąc w szpitalu, na oddziale ginekologicznym wykonano jej test na HIV (nie była w ciąży!, była chora!). Test przesiewowy wyszedł pozytywny i czekała na wyniki testy WB. Stresująca sytuacja! Jak cholera stresująca! Pan doktor w rozmowie z nią, powiedział, że jest zakażona. Wyniki testu określił jako pewne, wymagające jedynie potwierdzenia. Nie chciał słuchać, że nie miała żadnych sytuacji ryzykownych. Nie udzielił żadnych informacji. Po prostu stwierdził, że wynik testu przesiewowego jest jak "światełka na choince - jeszcze nie wszystkie się zapaliły, ale się zapalą!". Moja rozmówczyni poszukała informacji w necie i czekała na wyniki. W dużym stresie, bo nawet wiedząc, że absolutnie nie było jak, to jednak lekarz powiedział... Więc czekała i słuchała komentarzy personelu np. " o to, ta pani, do której trzeba nakładać podwójne rękawiczki". Masakra! Totalny brak wiedzy, łamanie procedur medycznych, nieprofesjonalne podejście i przede wszystkim złe traktowanie kobiety! Ostatecznie przyszły wyniki wykluczające zakażenie, a pan doktor nawet się nie odniósł do swoich wcześniejszych wypowiedzi.
Dla tej kobiety wszystko skończyło się dobrze. Ale to są właśnie sytuacje, których niestety doświadczamy my. Nieuzasadniony lęk przed kontaktem z nami, jest krzywdzący. Biedna ta kobieta, bo przez chwilę doświadczyła namiastki tego jak to jest żyć z HIV. Pewnie, że nie są to codzienne sytuacje. Ale najgorsze jest to, że przeważnie wrogość, ocenne, poniżające traktowanie zdarza się wtedy gdy jest się chorym, osłabionym, z ograniczonym kontaktem z bliskimi...
Smutek...  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz