wtorek, 14 marca 2017

Kilka dni temu trafiłam w mediach na wypowiedź znajomego na temat życia z HIV. Ponieważ znam, lubię i cenię kolegę chciałam szybko udostępnić dalej, ale w ostatniej chwili powstrzymałam się i wytrwałam do końca. I nie udostępniłam. Padło kilka stwierdzeń, które dla mnie osobiście były przykre. Dotyczyły dróg przenoszenia. Wszystko poprawnie i zgodnie ze statystykami. Zgodnie z linią polityczną. Tylko gdzieś, między wierszami czułam ocenę osób zakażonych przez branie narkotyków. W kontrze do tych, którzy zakazili się przez sex. Cóż nie pasuje mi to. Nie różnicuję, czy ktoś miał pecha, czy został oszukany, czy lubił ryzyko, czy był bezmyślny, czy był chory na uzależnienie. Nie ma lepszego i gorszego zakażenia. Zresztą obecnie, tak samo jak i w czasach wspominanych w materiale często nie są to jasne sytuacje. Od zarania dziejów  ludzie często łączyli sex i narkotyki (obecnie technologia daje coraz większy wybór środków i czyni to połączenie bardzo popularnym) a z drugiej strony ludzie uzależnieni nie przestają być aktywni seksualnie. Czy ktoś ma lepszego, a ktoś gorszego HIV-a? Czy ktoś ponosi winę za zakażenie? Jeśli tak, to kto tak, a kto nie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz