wtorek, 14 marca 2017

Smutno mi dzisiaj. Upiorny dzień. Mam totalny problem? W organizacjach, takich jak nasze Stowarzyszenie męczy mnie jedno zagadnienie: na co my dostajemy pieniądze? Kosztorys mówi np. że jest to stawka x za działanie a. i stawka x za działanie b. Oba działania ukierunkowane na wsparcie osób żyjących z HIV . Dodatkowo deklarujemy po ileś godzin w wolontariacie. I dostajemy kasę. Proste? Proste! Tylko działać. Szkopuł w tym, że żeby zrobić te działania trzeba mieć miejsce (opłacić czynsz i posprzątać chociaż czasem), trzeba prowadzić dokumentację (bardzo skrupulatną i jeszcze mieć sprzet typu komp i drukarka oraz choćby papier i segregatory), trzeba opłacić księgową itp. A na to już pieniędzy nie ma! Nikt z nas nie traktuje tego miejsca jako źródło dochodów, ale ile swojego czasu po pracy w tygodniu poświęcacie na nieodpłatne prace biurowe? A ile na nieodpłatne sprzątanie miejsca, w którym nieodpłatnie pracujecie?  Te przykłady można mnożyć. Często kończy się to tak, że pogrążeni w dokumentowaniu najdrobniejszego ruchu, nie mamy już czasu na realne spotkanie z drugim człowiekiem. Tym dla którego, to wszystko robić chcieliśmy. Naprawdę praca w ngo wymaga totalnego zaangażowania. Umiemy cieszyć się tym, że komuś pomogliśmy, że zrobiło się fajną akcję itp. Łapiemy takie chwile, a potem urzędnicy dopatrzą się, że brakuje gdzieś przecinka, albo dwa ciastka zostały zjedzone przez "beneficjentów" w innym terminie niż wskazany w opisie faktury :) I zaczyna się poprawianie, zliczanie, uzupełnianie, podsumowywanie, drukowanie, wyjaśnianie, wnioskowanie.... Bleee............

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz