sobota, 4 marca 2017

Dawno nie pisałam. Zabierałam się kilkukrotnie i miałam albo totalną blokadę, albo totalną pustkę :( W dodatku nawał pracy powoduje niestety wstręt do komputera. Chyba też czasem mam już dość HIV. Nie dość, że z nim żyję, to jeszcze pracuję :) Ostatnio była jakaś kumulacja. W pracy (tej zwykłej, zarobkowej) nagromadziło się milion spraw, a w Stowarzyszeniu drugie milion.  Już myślałam, że mnie w domu przestana rozpoznawać :) Ale nie o tym chciałam pisać. Ostatnio kiepsko się dzieje w kontekście HIV,w ładnie nazywanej "polityce zdrowotnej". Leki na jakiś czas są zapewnione, ale co będzie dalej? Nie wie nikt! A my musimy wiedzieć! Bo chodzi o nasze życie. Po prostu! Dlatego powstaje album z historiami osób zakażonych. Po to żeby pokazać ludzką twarz. Odczarować. Wzięłam udział w tym projekcie. Mało tego, namówiłam moje dziecko kochane do opowiedzenia, jak się żyje z mamusią seropozytywną. I okazało się to dla mnie potwornie trudne. Nawet nie myślałam, że powrót pamięcią do czasów kiedy się zakaziłam, będzie taki trudny. Wałkowanie tematu wpływu HIV na moje macierzyństwo itp. rozwaliło mnie na kilka ładnych dni. Taka wiwisekcja. Kończę. Zabieram się za sprzątanie, zakupy i inne przyjemności dnia codziennego :) Przecież mam w końcu wolna sobotę! Pozdrawiam wszystkie pracujące kobiety miast i wsi!
Ps. Pani Aniu dziękuję za słowa wsparcia :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz